Od dłuższego czasu mam wrażenie, że w naszym domu mieszka jeszcze jeden osobnik. Jest w zasadzie wszędzie. Do tej pory, po prostu było go słychać. Ale od dziś pojawił się również w wersji widzialnej. Chodzi o ciekawską małpkę o imieniu Dżordż, znaną jak mniemam większości rodzicom. Dżordżuch został niegdyś odkryty zupełnie przez przypadek, kiedy nasze dziecko wchodząc samowolnie w posiadanie mojego telefonu zaczęło przeglądać "You Tube"...
I tak Dżordżuch stał się naszym domownikiem. Nie wiele się pomylę stwierdzając, że znam większość małpianych epizodów na pamięć w takim stopniu, że mogłabym je recytować, wiem, że to pewnie niepedagogiczne, ale ja też muszę kiedyś robić coś innego niż (wielce przyjemne swoją drogą ;) bawienie się z Dzieciem. Biorąc pod uwagę powyższe, zdarza się, iż korzystam z dobrodziejstw 21 wieku i od czasu do czasu udostępniam dziecku "do wglądu" bajki.
Tak więc Dżordżuch stał się niemalże członkiem naszej rodziny (całe szczęście nie generuje śmieci, brudnych rzeczy i nie wyjada z lodówki). Niestety, jego przyjaciel Staś, pewnego dnia stanowczo zapragnął zabrać go na wycieczkę, co nieco skomplikowało nasz wyjazd, głównie dlatego, że Dżordż siedział wciąż w telefonie. Tak właśnie powstał pomysł przetransferowania małpki w nieco bardziej dostępne miejsce - na plecak :)
Plecaczek w pierwszym odruchu miałam uszyć sama, ale brak czasu szybciutko skierował moje kroki do sklepu sportowego, gdzie za "grosze" udało mi się kupić coś co przypominało plecak i stiuningować pod potrzeby Dziecia.
Przy wykorzystaniu papieru transparentnego przygotowałam "naprasowanki", które umieściłam bezpośrednio na plecaku bądź na przygotowanych wcześniej kieszonkach.
Radość z Dżordżuchowego Plecaka - bezcenna :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz