o mnie

Moje zdjęcie
Częstochowa, Poland
Hobby to ważna rzecz. W związku z licznymi pasjami, które się do mnie przyplątały i nie chcą puścić, doszłam do wniosku, że ktoś w końcu powinien wynaleźć sen w pigułce. Wtedy miałabym więcej czasu na realizowanie swoich pomysłów, które wciąż kotłują mi się w głowie. Na razie musi mi wystarczyć tyle wolnego ile mam :) KONTAKT: marta.mojepasje@gmail.com

RYSki - rysunkowe cuda!

RYSki - rysunkowe cuda!

Ostatnie posty

czwartek, 19 września 2013

* Mini-książeczki

Tak, wiem, o wakacjach pewnie nikt już nie pamięta, ale mimo to, chciałabym się z Wami podzielić moimi tegorocznymi doświadczeniami.

W tym roku postanowiliśmy, iż w ramach wakacyjnego wypadu skorzystamy z jakże "komfortowego" (jak się później okazało) transportu zwanego lotniczym. Abstrahując od moich stresów związanych z przygotowaniem Bąbla (wiek ok. 20 m-cy ;) na nieco specyficzne warunki, w których przez jakiś czas będzie musiał egzystować (latająca - nikt nie wie jakim cudem - puszka, zatykanie uszu, wycie innych towarzyszy podróży), sen z powiek spędzał mi również moment uwięzienia naszego ... dosyć ruchliwego bym rzekła Dziecia ... w pasach bezpieczeństwa.

Mogę tylko powiedzieć, iż scenariusze, które pojawiały się w mojej głowie nie nastrajały pozytywnie... W myślach widziałam naszego pierworodnego w przeróżnych kombinacjach: lamentującego i błagającego o umożliwienie ucieczki z tej okrutnej huczącej machiny zwanej samolotem, wijącego się w spazmach na podłodze między fotelami blokując stewardesom możliwość zaserwowania jakże pożywnego śniadanka podróżnym (oczywiście za drobną opłatą 17 000 euro), łącznie z wdarciem się naszego małego terrorysty do kabiny pilotów i wymuszeniem międzylądowania na najbliższym placu zabaw...

Całe szczęście moja wybujała fantazja okazała się nękać mnie na wyrost.

Dzieć zachował się całkiem kulturalnie. Zignorował (całe szczęście) zarówno huk, zatykanie uszu jak i obsługę samolotu (i oczywiście motyw z porwaniem).

Jedynym problemem było... ograniczone miejsce w odniesieniu do zapotrzebowania wynikającego z intensywności ruchów i czynności wykonywanych przez Staśka...
30 sek w jednym miejscu to był MAX...

Na szczęście po części przygotowałam się na tą ewentualność.

Ponieważ ostatnio w naszym domu najczęściej wypowiadane słowa to „Mama/Tata cytaj baję” (oczywiście oprócz momentów, w których eskalacja napięcia nerwowego powoduje samoistnie wyrzucanie z siebie słów zgoła z innej kategorii niż powszechnie uznawane za poprawne ;) pojawił się problem zabrania wszelakich ulubionych książeczek… Ponieważ nadbagaż okazał się być dosyć kosztowną imprezą postanowiłam wykorzystać proces „miniaturyzacji” i przygotować lekkie i mieszczące się (prawie) wszędzie
mini-książeczki [7x7 cm]:

Zobaczcie zresztą sami:
 
 

 i w nieco innej formie:  - otwierana "w pionie"


 

i otwierana "w poziomie":

Dodatkowo przygotowałam też w formie książeczki zestaw przypadkowych obrazków, do których można wymyślać różniaste historie:



 

Wakacje się skończyły, a książeczki wciąż w użyciu :)



1 komentarz:

  1. Chylę czoła Kochana!:)
    Nie przestajesz mnie zaskakiwać!:)
    BUZIOLE!

    OdpowiedzUsuń