Święta Bożego Narodzenia bez względu na to kto i w co wierzy bądź nie, są chyba jedynym okresem w roku, w którym można cieszyć oczy tak dużą ilością gadżetów bardziej bądź mniej z związanych z obchodami tego święta. Jedne są całkiem ciekawe i pozwalają nacieszyć oko rzetelnością i gustownym wykonaniem (co jest oczywiście pojęciem wielce abstrakcyjnym) a część (rzesza bym rzekła (!)) jest zbiorem totalnego kiczu i brzydoty. Ohydy wręcz... Fu.. Ale nie o tym...
Wraz z uciekającym czasem, uderzająca mnie coraz częściej wizja ubierania choinki z Dzieciem (co nas pewnie w tym roku już nie ominie...) stawia nieco pod znakiem zapytania trwałość naszego "dyżurnego kompletu choinkowego" (co prawda nie pochodzi z czasów Dynastii Ming ani nie jest też ultra drogą porcelaną, ale tak czy owak stanowi nasz dobytek i dobrze by było, żeby jeszcze trochę posłużył, w przeciwnym razie czeka nas "świąteczna" wycieczka do zatłoczonego po brzegi marketu, w trakcie której można posłuchać zakupowiczów prowadzących dosyć intensywne dysputy z wykorzystaniem uroczych świątecznych wyzwisk :). Mając wszystkie wymienione aspekty na uwadze, postanowiłam oswoić Dziecia z czynnością wydawałoby się prostą i jakże znienawidzoną przez niektórych :) tj. z ubieraniem choinki. Co prawda zarówno bombki jak i choinka to tylko imitacja, ale mam nadzieję, że 'Staśku' zabawa się spodoba :D
Pomysł mój polegał na wykonaniu dwustronnej choinki - jedna strona - klasyczna, zielona, z uchwytami na bombki (guziki:) a druga stanowić miała przestrzeń do twórczego świątecznego wyżywania się przy wykorzystaniu kredek, farb, mazaków naklejek itp.
Pracę zaczęłam od przygotowania zawieszek:
Następnie wycięłam kartonowy podkład i nalepiłam filc w świątecznym relaksującym kolorze (jak się okazuje tylko niektórych...) zamocowałam guziki i napy.
Staś oczywiście dzielnie mi "pomagał"...kradł guziki i robił z nich aplikacje na spodniach... :D |
UKOŃCZONA CHOINKA WYGLĄDA TAK:
* * *
Nic to, trzeba się przyznać do porażki...
Ku mojej rozpaczy Stasina w pierwszym etapie swojego choinkowego rekonesansu postanowiła posiąść przytwierdzone (wydawało mi się w miarę mocno - jednak niewystarczająco jak się okazało) guziki, stanowiące swoisty zaczep na choinkowe zawieszki, a potem ze smakiem wyciamkał w trakcie oglądania bajki misternie przygotowanego bałwanka i nieomal pożarł bombkę na deser....
...nie mam słów...
....synu, a miałeś być geniuszem... :D
Mi już brak słów :((( Załamuję się twoim talentem, a i pracowitością, mnie przeraża ogrom pracy i odpuszczam w połowie :/
OdpowiedzUsuńChoinka wyglądała pięknie. Nas też czeka w tym roku wspólne ubieranie, oj, czarno to widzę...
OdpowiedzUsuńhehe :)))) ale zawieszki cudne, bardzo mnie przypadły do gustu i bardzo w tym roku będę musiała się starać, żeby nie zrobić podróbek ;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHehe:)
OdpowiedzUsuńBosko wyszło Kochana!:))))
Ja się w końcu wczoraj wzięłam za dzierganie!...ale pitoliło mi się....nitka ciągle się plątala, ale się nie poddałam:)
BUZIAKI:****
Piękna choinka. Aż zapach świąt poczułam :)
OdpowiedzUsuńchoinka wyszła super i już gotowa, ja już zwykłej bym nie ubierała :)
OdpowiedzUsuńkochana wiesz że masz weryfikacje obrazkową? pytam bo nie każdy wie, że ma. Ja już się dawno nie spotkałam :) pozdrawiam
osz kurczę, a wydawało mi się, że powyłączałam... już sprawdzam :)
UsuńUrocze zakończenie tego tekstu. Usmiałam się :) A choinka wyszła śliczna. Ozdoby zachwycające. Czuć juz u Was Święta :)
OdpowiedzUsuń